- Co to za szatańskie urządzenie?! - krzyczała. - Czemu to się rusza?! - odwróciła się. - Aaaaaaaaa!!! Czemu widzę siebie?!
Na całe szczęście wyszliśmy z małego pomieszczenia, jak to nazwała Pezz i skierowaliśmy się do pokoi. Na wejściu od razu Zayn zaczął całować mnie po szyi. Błądził rękoma po moim ciele.
- Nie! - odsunęłam go od siebie i weszłam do łazienki. Zmyłam mój makijaż z twarzy i wyszłam z pomieszczenia. Zobaczyłam, że Zayna nie ma w pokoju. Wyszłam na korytarz. Co zobaczyłam rozśmieszyło mnie bardzo.
- Zayn. Zayn. Zaayn! - krzyknęłam do niego, a on jak głupi nadal gadał do obrazu. Nagrałam to.
- Ale z ciebie laska! Jak masz na imię kochanie? Czemu nie odpowiadasz?! Weź! Najpierw do mnie puszczasz oczka, a potem mnie ignorujesz! Weź spierdalaj kurwo! - cisnął pięściami po obrazie.
Podbiegłam do niego i siłą zaprowadziłam do pokoju.
- Ooo! Witaj! Jak masz na imię? - zaczął gadać do drzwi.
- Idioto! To są drzwi! - powiedziałam.
- Oo! Witaj słodka! - zwrócił się do mnie. - Jak się nazywasz?
- Krwawa Mary. Do łóżka, bo cię wciągnę do lustra! - wywróciłam teatralnie oczami.
Ten krzyknął tylko i szybko wskoczył do łóżka jak małe dziecko.
- A... teraz co mam zrobić? - powiedział.
- Iść spać?! - zrobiłam wielkie oczy.
- Ale ja nie chcę!
- Buu! - krzyknęłam, a chłopak przykrył się kołdrą po głowę i chwilę potem słodko spał.
Odkryłam jego głowę i położyłam się i wtulona w niego zasnęłam.
**
Nazajutrz obudziły mnie promienie słoneczne, przedzierające się przez okna. Leniwie otworzyłam oczy. O dziwo! Nie mam kaca! Widocznie nie wypiłam za dużo poprzedniego wieczora, bo pamiętam wszystko co się działo! To jest dziwne! Savannah Monroe nie ma kaca! Nie ważne. Wstałam z łóżka i dopiero teraz zorientowałam się, że nie ma w pokoju Malika. Najpierw poszłam do pokoju dziewczyn. Oczywiście wszyscy już tam byli i śmiali się w najlepsze oprócz mnie!
- Dzięki za zaproszenie! - powiedziałam, udając obrażoną.
- Za słodko spałaś, żeby cię budzić. - powiedział Zayn przytulając mnie od tyłu.
- Aww... jesteś słodki. - powiedziałam odwracając się do niego.
- Czyli... dostanę buziaka? - spytał z nadzieją.
- Emm... nie. - zaśmiałam się i wyplotłam się z jego objęć. Usiadłam, między dziewczynami.
- A tak w ogóle... to kiedy mamy zamiar wrócić? - spytała Pezz.
- Zaraz wracamy. - powiedział Niall.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu.
- Ej! A gdzie jest Liam? - spytałam zdezorientowana, po czym otworzyły się drzwi i zobaczyliśmy w nich Liama.
- Gdzie byłeś?! Nawet nie wiesz jak my się martwiliśmy! - krzyknął Harry.
- Chillout. Harry. Bez nerwów. Żyję, to chyba najważniejsze.
Wszyscy wybuchli śmiechem.
- Zamknijcie się albo...
- Tak wiemy! Wyruchasz nas w nocy! - krzyknęliśmy kończąc zdanie.
- No właśnie. - powiedział stanowczo.
Ze śmiechem opuściliśmy hotel. Wsiedliśmy w taksówkę, która zawiozła nas do portu. Kolejny rejs "na gapę" i byliśmy w Brooklynie. Pogoda była świetna, jak na luty. Umówiliśmy się na plaży o 12:00. Rozeszliśmy się do domów. Wzięłam szybki prysznic i poszłam się przebrać. Założyłam jasne jeansy i białą bokserkę, a na to jeansową koszulę.
Oczywiście po mnie wszedł pan "idealne włosy".
- Zaaaayn!!! Rusz te dupsko! - krzyknęłam.
Otworzył drzwi od łazienki i pokazując na włosy powiedział:
- Taka... fryzura nie zrobi się sama.
- W wodzie twoje włosy będą wyglądały jak wstajesz rano. No chodź. - wywróciłam oczami i pociągnęłam go na dół.
Równo o 12:00 byliśmy na miejscu. Zaczęliśmy spacerować po plaży. Chłopcy byli troszeczkę w tyle.
- Tak dziewczyny! Genialnie! - krzyczał Harry z aparatem w ręku.
- Harry? - zaczęłam.
- Tak?
- Co ty robisz?
- Kanapkę kurwa! Odkryłem swoją pasję. To fotografia. A teraz już mi się ustawiać na sesję.
Jak powiedział, tak zrobiłyśmy. Potem dołączyli do nas pozostali. Wymienialiśmy się aparatem, by każdy był chociaż na jednym zdjęciu. Kiedy wróciliśmy na ręczniki, moją uwagę przykuła para dorosłych ludzi, którzy nie spuszczali z nas oczu. Potrząsnęłam głową.
- Savannah! No chodź! - powiedziała Eleanor i wyciągnęła do mnie rękę. Złapałam ją za dłoń i stanęłyśmy we trzy.
- A w ogóle, co robimy? - spytałam zdezorientowana.
- Wrzucamy chłopaków do wody.
- A... okey! Z wielką chęcią! - zaśmiałam się.
Podbiegłyśmy do chłopców i każdego po kolei wepchnęłyśmy do wody, a my oczywiście za nimi. Śmiechów i zabaw nie było końca. Zabraliśmy swoje mokre, zimne dupska koło 17:00. Pożegnaliśmy się i rozeszliśmy się do domów. Czułam, że ktoś za nami idzie. Odwróciłam się i zobaczyłam tą dwójkę, która się tak przyglądała na plaży.
- Zayn. Możemy przyspieszyć? - spytałam prawie, że szepcząc.
- Tak, ale czemu?
- Obejrzyj się za siebie.
- Dwójka ludzi. No co?
- Wydają mi się podejrzani. Proszę, przyspieszmy.
Zniknęliśmy im za zakrętem i zaczęliśmy biec. Dotarliśmy do domu, gdzie zastaliśmy ojca Zayna i jego siostry. Wow! Nareszcie.
- Cześć dzieci. - powiedział, jakbyśmy mieli 11 lat.
- Witamy! Co się stało, że jesteś w domu? - powiedział Zayn.
Zaśmiał się tylko.
- Siadajcie. Kolacja zaraz.
Aż się otworzyłam buzię ze zadziwienia. Pan Malik... ojciec Zayna przygotował kolację i na dodatek zje ją z nami.
- To zaszczyt, że w końcu zjemy z tobą. - zaśmiałam się, a wszyscy poszli w moje ślady. Z tatą Zayna byłam na "ty". Odkąd pamiętam miałam z tym człowiekiem dobre kontakty.
Zasiedliśmy do stołu w radosnym gronie opowiadając jak minął każdemu dzień.
Nie zdziwiłam się, kiedy starszy Malik wyszedł zaraz po kolacji. Wraz z Doniyą posprzątałyśmy po kolacji, po czym wszyscy zasiedliśmy przed telewizorem oglądając filmy. Nie zorientowaliśmy się nawet, kiedy wszyscy pospaliśmy na kanapie...
_________________________________________________
Jak wam mijają Walentynki? Szczerze? Nienawidzę tego
święta. -,-" W każdym bądź razie jest rozdział 2 i postaram się
jutro coś dodać. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz