wtorek, 12 lutego 2013

1.

Siedziałam na murku, przyglądając się moim przyjaciołom. Eleanor zaciągała się spokojnie. Harry patrzył na nią z pożądaniem. Nie dziwię się mu. El to naprawdę śliczna dziewczyna.
Jej długie włosy opadające na chude ramiona, zgrabne nogi zwisające swobodnie z murku i ta jej śliczna buźka. Kobieta idealna. Bynajmniej z wyglądu. Nasza zakochana para, Louis i Perrie co chwilę obdarzali się czułymi pocałunkami. Zayn poszedł po towar, a Nialla i Liama natomiast dzisiaj jeszcze nie widziałam. Nagle ktoś szturchnął mnie, a ja przestraszona spadłam na ziemię. Odwróciłam się i zobaczyłam roześmiane twarze Nialla i Liama.
- Idioci! - krzyknęłam ze śmiechem.
- Mamy piwo!
- Kochani idioci! - dodałam i szybko wskoczyłam na murek po butelkę. Reszta również poszła w moje ślady.

Otworzyłam ją i wzięłam łyk płynu. W tym czasie przyszedł Zayn i także wziął butelkę. Usiedliśmy w kółku, a ponieważ był piątek, co tydzień, w piątek wybieraliśmy klub, w którym poszalejemy w dany piątek. Dzisiaj przypadała kolej Eleanor.
- Słyszałam, że otworzyli nowy klub. Nazywa się Marquee. Jedyny problem to ten, że jest na Manhattanie. - powiedziała brunetka.
- O dojazd się nie martwcie. - zapewniał nas Malik.
- A jak wrócimy? Będziemy schlani w cztery dupy. - powiedziałam.
- To może noc w hotelu? - powiedział Niall pokazując nam telefon.
Wszyscy się zgodzili na taki plan. Spojrzałam na zegarek. 16:00.
- Dobra ludzie, zwijajmy się. Spotkamy się w porcie o 20:00. - powiedziałam i wraz z Zaynem odeszliśmy od grupy wtuleni w siebie. Weszliśmy do domu. Oczywiście ojca Zayna nie było, a jego siostry wybyły. Poszłam na górę, a za mną Malik. Weszłam do łazienki. Jak miałam już zamykać drzwi, znikąd pojawił się Zayn.
- Tak sama? Nie boisz się? - spytał ze swoim uśmieszkiem.
- Hahaha, o Zayn w twoich snach kotku. - odpowiedziałam i zamknęłam drzwi. Przekręciłam zamek i napuściłam sobie wody do wanny. Zdjęłam z siebie ubrania i weszłam do wody. Usłyszałam głos Zayna:
- Savannah! Szybciej! Ja muszę skorzystać!
- To lej w gacie! - krzyknęłam.
Nie dostałam odpowiedzi. Nagle do łazienki wparował mulat. Głośno krzyknęłam i zasłoniłam się pianą.
- Piana zniknie. - uśmiechnął się szyderczo.
- Primo, zamknij drzwi, bo przeciąg. Secondo, to zrobię sobie nową!
- Rozśmieszasz mnie mała.
- Nie jestem mała!
- Owszem, jesteś. - podszedł do mnie i szepnął mi do ucha, a mnie przeszedł miły dreszcz.
Złapał mnie za podbródek i czule pocałował. Złapałam za jego koszulkę, nie przestając go całować, pociągnęłam go prosto do wody.
- Nie daruję ci tego! - powiedział, a ja go pocałowałam.
- Wybaczam, kotku. - szybko zmienił zdanie i złożył pocałunek na moich ustach. Pogłębiał go z każdym ruchem. Chwilę przerwał nam dźwięk telefonu. Zayn, cały mokry poszedł odebrać, a ja skorzystałam z okazji umyłam się szybko i wyszłam już w ręczniku. Stanęłam przed szafą. Otworzyłam ją i spadła na mnie sterta ciuchów, i moich... i Zayna. Mulat wszedł do pokoju i od razu wybuchł głośnym śmiechem.
- O hej majtkowomen. Widziałaś moją dziewczynę?
- He... he... he bardzo śmieszne! Będziesz coś chciał. Też się będę nabijać z ciebie. - powiedziałam.
- Już tak nie wygrażaj, bo pójdziesz siedzieć. - zaśmiał się.
Wywróciłam teatralnie oczami. W końcu po godzinie wybierania ubrana:
Wyszłam do łazienki po kosmetyczkę i zobaczyłam Malika z maszynką do golenia w ręce. Podeszłam cichutko do niego... no dobra... przez buty, może nie tak cichutko, w każdym bądź razie szepnęłam:
- Nie próbuj. Lubię ten zarost.
- Nie będziesz zazdrosna? Wiesz jak działam na kobiety, kiedy mam zarost.
- No normalnie z ciebie bóg seksu jak ze mnie chłopak.
- Kto wie? - poruszył śmiesznie brwiami.
- Hahaha... czyli... jesteś gejem?
Zastanowił się chwilę.
- Dobra... wygrałaś. - poddał się.
- Ha! - krzyknęłam, wzięłam kosmetyczkę i wyszłam.
Zrobiłam sobie makijaż i byłam gotowa. Dobiegła mnie woń męskich perfum.
Zaczęłam wdychać zapach. Uwielbiałam go.
- Tylko mnie nie wciągnij. - zaśmiał się Zayn, stojący w drzwiach.
- Hahaha... ciebie? Z wielką chęcią. - podeszłam i cmoknęłam go w usta zostawiając ślad szminki.
- Gotowa?
- Tak. - wziął mnie pod rękę i wyszliśmy z domu. Roześmiani dotarliśmy na miejsce.
- Hahah... kochani. Ja wiem, że pokusa jest duża, ale poczekajcie, aż będziemy na miejscu. - powiedział równie roześmiany Louis.
- Wiesz... od kokainy wolę Zayna. - zaśmiałam się i wtuliłam się w chłopaka.
- Patrzcie! Akurat statek na Manhattan. - powiedziała Pezz.
No to szybko! - odezwał się Niall i wszyscy weszliśmy na statek jako pasażerowie "na gapę". Po tym krótkim rejsie szybko wybiegliśmy ze statku. Widzieliśmy tylko jak jakiś członek załogi za nami biegnie, lecz byliśmy za daleko już, więc odpuścił. Roześmiani wzięliśmy taksówkę, a Eleanor dała adres klubu. 5-10 minut drogi i staliśmy przed klubem tętniący życiem...
_________________________________________________
Okey. Myślę, że nie jest tragicznie. :) Jutro rozdziału nie dodam,
ponieważ idę z przyjaciółką na łyżwy, więc następny rozdział
będzie w czwartek. :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz